Romantyk i pozytywista (Juliusz Słowacki i Bolesław Prus) w kontekście ideałów swojej epoki oceniają cywilizację zachodnioeuropejską

 

Choć Bolesław Prus i Juliusz Słowacki dojrzewali artystycznie w różnych momentach dziejowych, obaj przesiąknięci byli ideałami swoich epok, przez co ich utwory można uznać za reprezentatywne dla całych pokoleń – kolejno klasyków i romantyków. Zarówno „Kordian” Juliusza Słowackiego, jak i „Lalka” Bolesława Prusa pełne są przemyśleń autorów nt. moralności współczesnych im ludzi czy ówczesnej sytuacji społecznej - zarówno polskiej, jak i europejskiej. Choć sytuacja w Polsce nie zmieniła się drastycznie przez około 60 lat dzielących czas publikacji obu utworów, przemyślenia autorów są skrajnie różne i skupiają się wokół odmiennych tematów.

Zarówno Wokulskiego, jak i Kordiana do wyjazdu na zachód skłaniają podobne przeżycia – obaj doznali bowiem miłosnego zawodu, który rzutował na ich kondycję psychiczną i zaowocował próbą samobójczą. Autorefleksja w niezwyczajnym otoczeniu prowadzi Kordiana do zrozumienia siebie, a Wokulskiego do dostrzeżenia błędów w polskiej strukturze społecznej i moralnej. Oświecenie głównych bohaterów dokonuje się jednak na tle zupełnie innych zabiegów. Prus wprowadził Wokulskiego do wyidealizowanego Paryża, który oczami kupca był postrzegany przez pryzmat negatywnych odczuć i doświadczeń zebranych w Warszawie. Słowacki natomiast wręcz demonizuje kraje zachodniej Europy, wyolbrzymiając ludzkie wady, często wykorzystując do tego ironię. Kordian, żyjący dotychczas w wyimaginowanym świecie poezji i marzeń, konfrontuje swoje przekonania z rzeczywistością, która została przedstawiona przez Słowackiego w sposób poetycki. Szczątkowe obrazy z Watykanu czy Londynu są pozbawione szczegółów charakterystycznych dla powieści pozytywistycznych, autor używa za to symboli – jak choćby polska ziemia przyniesiona papieżowi przez Kordiana czy papuga towarzysząca Głowie Kościoła. Wnioski, do których dochodzi główny bohater powieści Słowackiego mają więc charakter bardzo ogólny.

Podczas pierwszej podróży Kordiana, do James Park, Słowacki uwypukla nadrzędną rolę pieniędzy w funkcjonowaniu świata. Rozmowa z dozorcą rozczarowuje Kordiana, dowiaduje się z niej bowiem, że mając odpowiednie fundusze można zostać posłem, kupić szlachectwo bądź uniewinnienie. Uświadamia mu to, że wysoka pozycja społeczna czy uznanie nie są efektem ciężkiej pracy, umiejętności i wyrzeczeń, a odpowiednio wysokiej wpłaty. Podobną ocenę Kordian wystawia miłości, do czego prowadzi go związek z Wiolettą. Gdy Kordian oznajmia młodej Włoszce, że stracił majątek, nie otrzymuje od Wioletty emocjonalnego wsparcia, wprost przeciwnie, razem z pieniędzmi traci jej sympatię. Z jednej strony jest to dość naturalna reakcja na utratę poczucia bezpieczeństwa, jakie zdecydowanie dają pieniądze, więc punktowanie tego jako moralny defekt przeczy racjonalnemu myśleniu i ewolucjonizmowi, który przecież wyjaśnia ten fenomen dogłębnie. Jednak z drugiej, te pojęcia są sprzeczne z ideami romantycznymi, których orędownikiem był Słowacki, a swoją postawę przekuł w rozczarowanie Kordiana. Z takim nastawieniem Kordian odwiedził Watykan, by tam losy Polski złożyć w ręce papieża. Ten jednak, jako zwolennik starego porządku świata, odmawia wstawiennictwa i sugeruje Kordianowi pokorę w podejściu do zaborcy. Wizyta w Watykanie ma świadczyć o upadku moralnym Kościoła, który w ten sposób traci znaczenie.

Obraz Europy, jaki wyłania się z podróży Kordiana jest pełen ułudy i zakłamania. Brak w nim stałych wartości, takich jak sprawiedliwość czy miłość, a najważniejszą rolę odgrywają pieniądze. Tułaczka po Europie, na którą skazani byli wówczas Polacy, została zaprezentowana na przykładzie Kordiana jako pełna rozczarowań i niezrozumienia. Słowacki sprowadził życie na emigracji do pasma niepowodzeń, które najdotkliwiej dotykają patriotów czy, szerzej, osób troszczących się o swój kraj i moralne ideały, które się z nim wiążą.

Zupełnie inną perspektywę obiera Bolesław Prus opisując Paryż (reprezentanta Zachodniej Europy) w świetle założeń pozytywistycznych. Stanisław Wokulski nie komentuje co prawda swoich przeżyć na alpejskiej górze, ale spacerując ulicą Lafayette czy oglądając Pola Elizejskie dostrzega w Paryżu szczyt cywilizacyjnych osiągnięć, możliwy do osiągnięcia tylko dzięki współistnieniu wszystkich warstw góry, która nie jest jednak pozbawiona własnej „strefy śmierci”.

Choć początkowo miasto wydaje mu się chaotyczne, szybko zauważa przemyślane rozmieszczenie poszczególnych elementów – jak choćby logicznie ułożone dzielnice czy ulice mieszczące mnóstwo ludzi. Porównuje Paryż do olbrzymiej gąsienicy, której odnóżami są rozpoznawalne budynki, rozmieszczone umyślnie właśnie w taki sposób. Tym, co najbardziej zachwyca Wokulskiego w Paryżu jest idealne połączenie utylitaryzmu z estetyką. Stolicę Francji uznaje za efekt pracy wielu pokoleń, które jedno po drugim kontynuowały dzieło poprzedników. Dzięki temu praktyczne zastosowania poszczególnych budynków zostały wzbogacone o walory estetyczne. Wielka „gąsienica” z czasem nie traciła porządku, lecz funkcjonowała w ramach naturalnego i niezbywalnego prawa, jako jeden spójny organizm. Paryż spełniał idee pozytywistyczne także pod względem życia obywateli, którzy mogli rozwijać swój potencjał w każdej dziedzinie, miasto bowiem odpowiadało na wszystkie ich oczekiwania – rozrywki, sztuki, pracy czy obcowania z naturą. Mieszkańcy Paryża byli w oczach Wokulskiego ludźmi pracowitymi, gotowymi do działania w imię postępu, a przez pracę osiągali szczęście i spełnienie. Dzięki funkcjonalności Paryża nie tracili czasu na zbędne czynności, pożytkując każdą wolną chwilę w produktywny sposób. Wyidealizowany opis „olbrzymiego półmiska” (tak utopijnego, że można go pomylić z „wyspą przypominającą ćwiartkę księżyca”) uwzględnia też, że jednostki zbyt słabe by realizować idee pozytywizmu umierają (w imię ewolucjonizmu).

Po zderzeniu z harmonicznie zaplanowanym i funkcjonującym Paryżem Wokulski pyta siebie „I ja miałbym tam wracać?”, punktuje zepsucie Polaków i ich krytyczny stosunek do ideałów pozytywistycznych, z którymi utożsamiał się Prus. Idealizując Paryż podkreśla więc wady Warszawy.

Obraz miast zachodnioeuropejskich w „Lalce” jest opozycyjny do tego ukazanego w „Kordianie”. Choć zarówno Słowackiemu, jak i Prusowi szczególnie zależy na poprawie sytuacji w Polsce, dochodzą do skrajnie różnych stanowisk – kolejno odcięcia się od innych państw i stania się Winkelriedem wśród narodów oraz naśladownictwa rozwiniętych cywilizacyjnie miast. Ich pomysły na wzmocnienie pozycji Polski są rozbieżne, jednak mają jedną zasadniczą cechę wspólną – na końcu okazują się niemożliwe do zrealizowania.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ciekawiej o "Balladynie"

Obrona Balladyny

Czyżby tylko zbierzność zdarzeń? Dobrawa, a Księżniczka Leia