Raskolnikow - ofiara własnej zbrodni
Fiodor Dostojewski w swoich powieściach bardzo często nawiązuje do wszelkiego rodzaju przestępstw czy, ogólnie, dewiacji. Tego typu tematyka, wsparta na bardzo szczegółowo nakreślonych rysach psychologicznych postaci, pozwala na refleksję nad genezą, przebiegiem i skutkami zbrodni. Jednocześnie różnorodność bohaterów daje możliwość przyjrzenia się konkretnemu przestępstwu, jak i całemu zjawisku, z wielu perspektyw. I w tych poszukiwaniach czytelnik jest równie autonomiczny, co bohaterowie powieści we własnym postępowaniu. Autor bowiem nie narzuca swojej opinii - artykułuje kilka poglądów, żadnego nie wytłuszczając. W przypadku „Zbrodni i Kary” taki szum ideologiczny otacza zbrodnię popełnioną przez Rodiona Raskolnikowa, i dotyczy niemal jej każdej części składowej. Począwszy od motywów, przygotowań czy roli otoczenia, przez przebieg i skutki, aż po jej ofiary. Wszystkie trzy.
Morderstwo
opisane w utworze Dostojewskiego jest na tyle zawiłe, że trudno wyszczególnić
jego początek, który może przecież wyprzedzać czas akcji powieści. Mówiąc o nim
w kontekście trzeciej (a właściwie pierwszej) ofiary, Raskolnikowa, należy więc
zacząć od obrazu byłego studenta wychodzącego z obskurnego sublokatorskiego
pokoju na ulice Petersburga. Rodion jest bardzo nerwowy – myśl o potencjalnym
morderstwie wywołuje u niego podekscytowanie, stara się zachować czujność i
skupić na istotnych szczegółach, jednak nie jest w stanie trzeźwo myśleć. Wizja
popełnienia przestępstwa jest skoncentrowana na końcowym efekcie, co zaślepia
Raskolnikowa na możliwe niepowodzenie, czynniki losowe czy przyszłe wyrzuty
sumienia. Kumulując w umyśle potencjalne korzyści, Rodion snuje idealistyczne
plany rozdysponowania gotówki – zauważa biedę szerzącą się w Petersburgu, widzi
swoje podarte ubrania i ma na względzie przyszłość swojej rodziny. W
pieniądzach lichwiarki dostrzega receptę na te problemy, jednak nie uwzględnia
żadnych przeciwności, jakby już od dłuższego czasu widmo zbrodni było przy
Raskolnikowie, stopniowo odwodząc go od racjonalnego myślenia.
Kolejne
negatywne symptomy pojawiły się tuż przed zamordowaniem lichwiarki i jej
siostry – autonomiczny układ nerwowy Raskolnikowa pracował na najwyższych
obrotach powodując dreszcze, bladość czy napięcie mięśniowe. Rodion nadal nie
potrafił trzeźwo myśleć, toteż popełnił masę amatorskich błędów. Nie dość, że
był przez nie zmuszony zabić niewinną Lizawietę i drastycznie zmniejszyć zyski
z grabieży, to jedynie łut szczęścia pozwolił mu uciec z miejsca zbrodni.
Chociaż być może należałoby powiedzieć, że opóźnienie oficjalnego wyroku nie
miało nic wspólnego z pomyślnością. Czas po morderstwie był bowiem pełen stresu
i cierpienia, które przybliżały Raskolnikowa do całkowitego wyczerpania
psychicznego. Rodion całe dnie spędzał na przemian nieświadomie leżąc na łóżku
i chaotycznie podejmując próby zatarcia śladów przestępstwa. Pomimo pomocy
Razumichina czy Duni, Raskolnikow popadał w coraz to poważniejszą „chorobę”,
która była w istocie niekontrolowaną reakcją jego organizmu na niezaspokajanie
podstawowych potrzeb życiowych, ponadprzeciętną dawkę kortyzolu i adrenaliny
(która przecież paradoksalnie popchnęła go do popełnienia zbrodni) oraz wyrzuty
sumienia pochłaniające całą jego energię.
Rozstrojenie
organizmu potęgowały okoliczności przypominające dopust boży czy fatum. Pomyślne
zdarzenia, których doświadczył Rodion przed zbrodnią oraz podczas jej popełniania (jak
uzyskanie godziny, w której Alona Iwanowna będzie sama w domu; znalezienie
siekiery w budce stróża czy pomyślna ucieczka z mieszkania) nagle kompletnie go
opuściły, a na ich miejsce pojawiły się bodźce wzmacniające jego obłęd, takie
jak niespodziewane wezwanie na policję. Odchodzący od zmysłów Raskolnikow nie
był w stanie nawet zostawić przy sobie ukradzionych kosztowności, które postanowił
zakopać pod kamieniem. Starał się w ten sposób odciąć od wszystkich przedmiotów
przypominających o zbrodni, mając jakby nadzieję, że dzięki temu będzie w
stanie wrócić do swojego dawnego życia. Stopniowo izoluje się też od bliskich –
wprost wyprasza Razumichina czy nie okazuje emocji w spotkaniach z matką i
siostrą. Rodion zaczyna nawet myśleć o samobóstwie.
Otępienie
Raskolnikowa jednak powoli zanika, coraz dłuższymi fragmentami świadomie patrzy
na otoczenie, jest nawet w stanie podjąć polemikę z Porfirym Pietrowiczem.
Zaczyna także dostrzegać perspektywę wyjścia z ówczesnego stanu psychicznego i
choć częściowego pozbycia się wyrzutów sumienia. Główną przyczyną tej zmiany
nastawienia jest Sonia Marmieładow, która dość przypadkowo pojawia się w życiu
Rodiona. Rozmowy z nią przekonują Raskolnikowa o celowości przyznania się do
zbrodni i odbycia pokuty. Rodion zaczyna wierzyć w możliwość „zmartwychwstania”
i powrotu do przyzwoitego życia. Nawiązanie relacji z Sonią jest też momentem,
w którym idea „nadczłowieka”, z którą dotychczas identyfikował się Raskolnikow,
okazuje się błędna. Całkowity moralny relatywizm jest poza zasięgiem Rodiona,
który na domiar znajduje sens swojego życia w tak przyziemnym i
rozpowszechnionym (a na pewno nie przeznaczonym wyłącznie dla wybitnych
jednostek) uczuciu, jak miłość.
Raskolnikow
został skazany na 8 lat prac na Sybirze, w których towarzyszyła mu Sonia.
Pomimo dość optymistycznego zakończenia jego historii, należy przyznać, że kara
za morderstwo była surowa, przede wszystkim w wymiarze psychicznym. Pozwala to
uznać Rodiona za ofiarę własnej zbrodni, z tą przewagą nad Lizawietą i Aloną,
że nie był to definitywny koniec jego życia, a początek nowego.
Komentarze
Prześlij komentarz