Ciekawiej o Quo Vadis
Quo Vadis - powieść historyczna, która podbija serca ludzi na całym świecie. Powieść polskiego noblisty zyskała wiele znakomitych ekranizacji, a budująca napięcie proza Sienkiewicza do ostatniej strony trzyma w niepewności i budzi masę emocji w osobach wrażliwych na literaturę. Jednym z głównych bohaterów jest Petroniusz, czyli mający na wszystko... jak to śpiewali zdobywcy płyty rocku Antyradia - zespół Kabanos... Arbiter elegancji, ceniony za swoją hojność, wyczucie stylu i smaku. Lubiący otaczać się drogimi dziełami sztuki esteta, który choć określany przez Sienkiewicza zniewieściałym posiadał siłę, którą potrafił powstrzymać nawet swojego krewnego - Winicjusza, nieobdarzonego hojnie umysłem żołnierza, który na przestrzeni powieści wielokrotnie narażony był na trudy, męki i zmiany psychicznie, które ostatecznie wyszły mu na dobre i przyjąwszy chrzest i poślubiwszy Ligię dożył spokojnej starości na Sycylii, bez obowiązku znoszenia humorów cezara, bez zobowiązań, bez zmartwień. Religia, którą Winicjusz przyjął całkowicie zmieniła jego życie i jak wielokrotnie możemy przeczytać jest w stanie zmienić świat. Niestety ten ślepo wierząc w opowieści wyznawców dominującej w Rzymie religii politeistycznej, miał błędne przekonanie o wyznawcach Chrystusa. Chrześcijanie uczyli niezwykle ważnych wartości. Skupiając się na skromności, miłosierdziu i przebaczeniu "zarażali" swoimi prawdami kolejne osoby i pomimo kary śmierci za wyznawanie ów wiary przybywało coraz więcej pokornych wyznawców Baranka. Warto zauważyć, że po przeczytaniu lekko ponad czterystu stron Sienkiewiczowej powieści sami zaczynamy zastanawiać się nad swoją wiarą, nad swoimi wartościami, nad tym, czy nie jesteśmy podobni do Nerona, nad tym, czy nie zmierzamy w złym kierunku. Wartości, które nie są narzucane, prawdy, których nie musimy wyznawać, ludzie, których słowa mogą być dla nas bujdą, to wszystko połączone z magicznym klimatem, który daje każda opowieść Boga i niekwestionowane miłosierdzie, daje nam więcej niż wszystkie lata nauki religii. Z żadnej lekcji nie wyciągnąłem tyle, co z jednego wersu "Quo Vadis", z żadnego roku nie wyciągnąłem więcej prawdy niż z jednego rozdziału, a rozdziałów jest siedemdziesiąt cztery. Ze wszystkich wykuwanych na blachę modlitw, ze wszystkich poleceń, męczących prac domowych, nudnych prac na lekcji, ze wszystkich monotonnych teorii nigdy nie wyciągniemy więcej niż z lektury, która ukazuje religię z innej strony. Nie jako przekaz - "módl się, bo trafisz do piekła", lecz "zastanów się nad swoją wiarą, a gdy uznasz ją za bliską Twemu sercu przyjdź do Boga, a on Ci wybaczy, gdyż On i religia, którą wyznajemy jest religią miłosierdzia". Tak niesamowitej przemiany w wierze wcześniej nie przeżyłem. Myślę, że każdy chociażby dla tego aspektu powinien zasięgnąć po "Quo Vadis". Trochę się rozpisałem o chrześcijaństwie, ale nie jest to jedyny wątek powieści. W odróżnieniu od "Krzyżaków" nie mamy tutaj walki o względy kobiety przez kilku mężczyzn, z których jeden zakochany jest w innej, która zostać miała kapłanką, postać A kocha postać B, postać B postać C, a postać C kocha samą siebie. Nieco mainstreamowe zabieganie o jedną kobietę przez mężczyznę, który początkowo chce ją targać za włosy po willi, lecz pod wpływem religii wyznawanej przez wybrankę serca i licznych murów, które oddzielają go od Ligii, chce stać się jej niewolnikiem i czuje, że nic na świecie nie będzie ponad samowolnemu przestąpieniu progu domu przez ukochaną i powiedzenie "Mój Ci jest", czy czegoś takiego. Gorliwa modlitwa do Boga, wytrwanie w nadziei i także po części wpływy Petroniusza u cezara dały szanse na ocalenie Ligii od kary śmierci. Niesamowita scena, gdy Ligia wychudzona, wykończona i niemal omdlała od trudów więzienia wychodzi na "murawę" Circus Maximus na plecach tura... Z resztą co Wam będę opowiadał - to trzeba przeżyć (= przeczytać).
Stały już element moich monologów o lekturach, czyli co zwróciło moją uwagę i pobudziło mój organizm przez hormony endorfiny, czas zacząć. Przede wszystkim moje oko estety i poety cieszyło się podczas wszystkich wymownych i często ciętych wypowiedzi Petroniusza, podczas budujących wypowiedzi Chilona oraz oczywiście w trakcie wszelkich potyczek słownych, które wielokrotnie przewyższały współczesne, typu "twoja mama", czy "chyba ty". Przykładem może być zacięta dywagacja wspomnianego wcześniej Chilona podczas mordowania chrześcijan na arenie. Jest to przykład potyczki słownej, bitwy na pociski, którą przyrównać mogę do "kto przezywa, ten się tak sam nazywa" i na tymże poziomie są ów szrapnele. Z resztą nie ma sensu rozwodzić się nad geniuszem tej sceny - lepiej przedstawię ją Wam w pełnej okazałości.
"- Ha, Greku! Nieznośny ci widok podartej ludzkiej skóry - mówił pociągając go za brodę Watyniusz.
Chilo zaś wyszczerzył na niego swe dwa ostatnie żółte żeby i odrzekł:
- Mój ojciec nie był szewcem, więc nie umiem jej łatać.
- Macte! Habet! - zawołało kilka głosów.
Lecz inni drwili dalej:
- Nie on winien, że zamiast serca ma w piersiach kawał sera! - zawołał Senecjo.
- Nie tyś winien, że zamiast głowy masz pęcherz - odparł Chilo.
- Może zostaniesz gladiatorem! Dobrze byś wyglądał z siecią na arenie.
- Gdybym ciebie w nią złowił, złowiłbym cuchnącego dudka.
- A jak będzie z chrześcijanami! - pytał Festus z Ligurii. - Czy nie chciałbyś zostać psem i kąsać ich?
- Nie chciałbym zostać twoim bratem.
- Ty meocki trądzie!
- Ty liguryjski mule!
- Skóra cię swędzi widocznie, ale nie radzęć prosić mnie, bym cię podrapał.
- Drap sam siebie. Jeśli zdrapiesz własne pryszcze, zniszczysz, co w tobie jest najlepszego."
Po tak mocnej wymianie "poglądów" trzeba nieco zaktualizować nasze myślenie, a pomóc w tym może pomóc nam przedstawiony w epilogu Helius iPolitetes, któremu [ktoś] zostawił rządy Rzymu iItalii. I choć zaskakująca nowoczesność bijąca ze zwrotów, które przeczytałem płynie prawdopodobnie z błędu drukarskiego, warto o nim wspomnieć w podsumowaniu rzeczy, które zwróciły moją uwagę. Na sam koniec przegląd w ówczesnych zawodach. Poza nic nie robiącymi patrycjuszami, którzy stanowili zdecydowaną mniejszość oraz poza plebsem, tłuszczą, biednym ludem Rzymskim, którzy w liczebności uzyskiwali wysokie wyniki, w najpotężniejszym mieście w ówczesnych kuluarach, w mieście o niezwykłej armii, w mieście elegancji nie mogło zabraknąć służących, którzy wykonywali rozmaite czynności. Rozpoczynając od sprzątania, gotowania, opieki nad dziećmi, przez posłów, doradców, śpiewaków, poetów, rzeźbiarzy i malarzy po osoby od prac fizycznych, niewolnice świadczące różne dziwne usługi oraz, jak się okazuje niewolników od układania fałd. Wielokrotnie Neron przedstawiany jest jako masywny i niezdarny człowiek o cienkich nogach, lecz czy w pełni jego okazałości kluczową rolę pełnią fałdy? tłuszczu fałdy? Ale to nie powinno dziwić przy tak szalonej i nieprzewidywalnej osobistości jak Miedzianobrody. Jego wizerunek w książce nie był jednak w pełni zgodny z historią, gdyż w rzeczywistości to nie on podpalił Rzymu. Jego plan odbudowy miasta był jednak znakomity i wydawałoby się planowany z dużym wyprzedzeniem, że ludność zaczęła oskarżać go, że spowodował śmierć tylu ludzi i takie szkody materialne, by recytować wiersze wśród dymu i krzyków, a z prochu zrobić imperium ze zmienioną nazwą. Do tak abstrakcyjnego planu potrzebne były siły robocze, a główną siłę stanowić mogli fossorzy/fossorowie (nie mam pojęcia jak to się odmienia), w każdym razie taki fossor był po prostu niewolnikiem, który kopał lub jak tłumaczy nam autor - w jednym ze stu siedemdziesięciu odnośników - był to kopacz, przepraszam, Kopacz. Nie zajmując stanowiska premiera Pani Ewa może zająć się zawodem, który prawdopodobnie był inspiracją do jej nazwiska. Będąc nie byle jakim kopaczem, na pewno w odróżnieniu od aktualnej premier będzie wiedziała, co to jest spalony.
Stały już element moich monologów o lekturach, czyli co zwróciło moją uwagę i pobudziło mój organizm przez hormony endorfiny, czas zacząć. Przede wszystkim moje oko estety i poety cieszyło się podczas wszystkich wymownych i często ciętych wypowiedzi Petroniusza, podczas budujących wypowiedzi Chilona oraz oczywiście w trakcie wszelkich potyczek słownych, które wielokrotnie przewyższały współczesne, typu "twoja mama", czy "chyba ty". Przykładem może być zacięta dywagacja wspomnianego wcześniej Chilona podczas mordowania chrześcijan na arenie. Jest to przykład potyczki słownej, bitwy na pociski, którą przyrównać mogę do "kto przezywa, ten się tak sam nazywa" i na tymże poziomie są ów szrapnele. Z resztą nie ma sensu rozwodzić się nad geniuszem tej sceny - lepiej przedstawię ją Wam w pełnej okazałości.
"- Ha, Greku! Nieznośny ci widok podartej ludzkiej skóry - mówił pociągając go za brodę Watyniusz.
Chilo zaś wyszczerzył na niego swe dwa ostatnie żółte żeby i odrzekł:
- Mój ojciec nie był szewcem, więc nie umiem jej łatać.
- Macte! Habet! - zawołało kilka głosów.
Lecz inni drwili dalej:
- Nie on winien, że zamiast serca ma w piersiach kawał sera! - zawołał Senecjo.
- Nie tyś winien, że zamiast głowy masz pęcherz - odparł Chilo.
- Może zostaniesz gladiatorem! Dobrze byś wyglądał z siecią na arenie.
- Gdybym ciebie w nią złowił, złowiłbym cuchnącego dudka.
- A jak będzie z chrześcijanami! - pytał Festus z Ligurii. - Czy nie chciałbyś zostać psem i kąsać ich?
- Nie chciałbym zostać twoim bratem.
- Ty meocki trądzie!
- Ty liguryjski mule!
- Skóra cię swędzi widocznie, ale nie radzęć prosić mnie, bym cię podrapał.
- Drap sam siebie. Jeśli zdrapiesz własne pryszcze, zniszczysz, co w tobie jest najlepszego."
Po tak mocnej wymianie "poglądów" trzeba nieco zaktualizować nasze myślenie, a pomóc w tym może pomóc nam przedstawiony w epilogu Helius iPolitetes, któremu [ktoś] zostawił rządy Rzymu iItalii. I choć zaskakująca nowoczesność bijąca ze zwrotów, które przeczytałem płynie prawdopodobnie z błędu drukarskiego, warto o nim wspomnieć w podsumowaniu rzeczy, które zwróciły moją uwagę. Na sam koniec przegląd w ówczesnych zawodach. Poza nic nie robiącymi patrycjuszami, którzy stanowili zdecydowaną mniejszość oraz poza plebsem, tłuszczą, biednym ludem Rzymskim, którzy w liczebności uzyskiwali wysokie wyniki, w najpotężniejszym mieście w ówczesnych kuluarach, w mieście o niezwykłej armii, w mieście elegancji nie mogło zabraknąć służących, którzy wykonywali rozmaite czynności. Rozpoczynając od sprzątania, gotowania, opieki nad dziećmi, przez posłów, doradców, śpiewaków, poetów, rzeźbiarzy i malarzy po osoby od prac fizycznych, niewolnice świadczące różne dziwne usługi oraz, jak się okazuje niewolników od układania fałd. Wielokrotnie Neron przedstawiany jest jako masywny i niezdarny człowiek o cienkich nogach, lecz czy w pełni jego okazałości kluczową rolę pełnią fałdy? tłuszczu fałdy? Ale to nie powinno dziwić przy tak szalonej i nieprzewidywalnej osobistości jak Miedzianobrody. Jego wizerunek w książce nie był jednak w pełni zgodny z historią, gdyż w rzeczywistości to nie on podpalił Rzymu. Jego plan odbudowy miasta był jednak znakomity i wydawałoby się planowany z dużym wyprzedzeniem, że ludność zaczęła oskarżać go, że spowodował śmierć tylu ludzi i takie szkody materialne, by recytować wiersze wśród dymu i krzyków, a z prochu zrobić imperium ze zmienioną nazwą. Do tak abstrakcyjnego planu potrzebne były siły robocze, a główną siłę stanowić mogli fossorzy/fossorowie (nie mam pojęcia jak to się odmienia), w każdym razie taki fossor był po prostu niewolnikiem, który kopał lub jak tłumaczy nam autor - w jednym ze stu siedemdziesięciu odnośników - był to kopacz, przepraszam, Kopacz. Nie zajmując stanowiska premiera Pani Ewa może zająć się zawodem, który prawdopodobnie był inspiracją do jej nazwiska. Będąc nie byle jakim kopaczem, na pewno w odróżnieniu od aktualnej premier będzie wiedziała, co to jest spalony.
Dziękuję za uwagę. Mam nadzieję, że mój post wniósł coś pozytywnego do Waszego spojrzenia na świat i siebie, a przede wszystkim, że równocześnie poszerzając swoje horyzonty dobrze bawiliście się przy tym wpisie. Drugi treściwy post na przestrzeni dwóch dni może zwiastować powrót w świetnym stylu, a czy ta "regularność" się utrzyma, zależy tylko od Was. Żegnam, zostawiając głowę pełną fundamentalnych konkluzji.
Komentarze
Prześlij komentarz