Świat reklam #3
Oto trzeci wpis z serii „Świat reklam”, w której przybliżam
Wam najciekawsze i najbardziej żenujące reklamy ze świata telewizji. W
pierwszych dwóch postach przedstawiałem Wam reklamy z tak zawirowaną historią i
symboliką, że jedna pochłaniała objętość postu i była wyznacznikiem
błyskotliwości specjalisty marketingowego. Minąwszy tę pierwszą osłonę świata
reklam będziemy zgłębiać dalsze tajniki na trochę innej zasadzie. Będę prezentował
dany gatunek i powiązane z nim reklamy,
gdyż takich „asów” jak dwie pierwsze zmetaforyzowane przeze mnie reklamy ze
świecą szukać. Ze względu na moje zamiłowania muzyczne w pierwszym wpisem z
nowego świata reklam opanujemy reklamy muzyczne. Do tego prestiżowego grona
zaliczać będziemy kontrowersyjną reklamę „Zupa Romana”, ale nie traktujmy jej
jako wyznacznik jakości grupy. Muzyka pełni bardzo ważną rolę w reklamie. W
przypadku zwykłego kontaktu z piosenką występującą w reklamie telewizyjnej lub
radiowej będzie zaburzać nam się wizja rzeczywistości na rzecz widoku reklamy i
właśnie taki zabieg ma na celu występowanie muzyki w tego typu dziełach
marketingowych. Niektórzy idą jednak o krok dalej i pragną zaburzyć nam wizję
tekstu piosenki na ten z reklamy przez co podświadomie promujemy produkt i
zabieramy oryginałowi najważniejszy element piosenki jakim jest tekst, gdyż
tworząc piosenkę kompozytor chce nam coś przekazać, przedstawić obraz piosenki
w postaci słownej, a przekaz ten jest zakłócany przez nasuwające się na usta
zalety produktu i wielokrotnie powtarzaną jego nazwę. Zdarzają się jednak
przypadki, w których stosowany jest inny zabieg znany nam z zupy Romana –
wykorzystanie mało znanej melodii i ułożenie do niej prymitywnego tekstu.
Melodia taka musi wpadać w ucho i przez to wyznacza nowy trend, a z
doświadczenia wiem, że taki mały, klasowy trend przeobraża się w szkolne
kolędowanie z Polsatem, a producenci reklamowanego produktu są wtedy wprost
wniebowzięci. Takim przykładem mogą być przebojowe warzywa Bonduelle w
przeróbce „Deszczowej piosenki”, czy śpiewane u mnie w szkole do tej pory
„Każdy dzień jest Twój, kiedy always masz!”.
Przy okazji przemyśleń o wyrobie medycznym, gdy boli jak dotykam
wspominałem o znanym wszystkim „Przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki
dołączonej do opakowania, bądź skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą, gdyż
każdy lek niewłaściwie stosowany zagraża twojemu życiu lub zdrowiu”, które w
pewnej reklamie zostały wykorzystane w bardzo kreatywny sposób. Mówię tutaj o
słynnej piosence z reklamy Medafen, w której wykorzystano to zdanie jako tekst.
Jeszcze miesiąc po wypuszczeniu do telewizji tej reklamy gdzieniegdzie można
było usłyszeć „Przed użyciem zapoznaj się…”. Myślę, że jest to jedna z bardziej
udanych reklam w historii telewizji. Była również wyjątkowo trafiona w czasie,
gdyż w ówczesnej muzyce królowała muzyka
elektroniczna, a piosenka utrzymana w tym guście szczególnie trafiała w umysły
ludności. Poza tym występowały tam ciekawe efekty deformacji głosu oraz efekty
graficzne, które zauważyć można było w Star Warsach i innych światowego formatu
produkcjach, a reklama Medafenu wyjątkowo pasowała do tego grona.
Ostatnio w
telewizji mogliśmy zobaczyć popularne wśród wysokoprocentowej śmietanki
towarzyskiej przeróbki piosenek od T-mobile, które wywarły na odbiorcach
podobne wrażenie jak w okresach swojej świetności Link4, ale należy zauważyć,
że te trendy się zmieniają i dwutygodniowy byt na ustach wszystkich Polaków
jest sukcesem. Jest jednak reklama, która moim zdaniem została na ustach
wszystkich dłużej niż jej konkurenci, reklama, która być może zapoczątkowała
nagły skok wielkiej korporacji, a jest to reklama McDonalda, w której dogłębnie
poznajemy skład pysznego cheeseburgera w znakomitej oprawie wokalnej i
muzycznej. Dowiadujemy się, jak bardzo puszysta jest bułka, jak soczysta
wołowina, jak chrupiące są pikle, jak cebulkaaaaa oraz musztarda i ketchup
idealnie komponują się z resztą kompozycji tak jak idealnie z ruchami ust
synchronizuje się dubbing w telezakupach. Myślę, że obok reklamy DezaftanMed jest
to moja ulubiona reklama, która znalazła miejsce w moim sercu i gra ona we
mnie, gdy jem cheeseburgera i choć jest to z mojej strony pewna podatność na
reklamy, wiedząc co jest w takim cheeseburgerze zmienia to tylko ten moment, kiedy pierwszy raz od roku zaglądam do tego typu restauracji.
Deski ekranu wypełnione są po brzegi różnego rodzaju
zabiegami mającymi na celu stworzyć w naszych głowach sztuczne przywiązanie do
produktu, ale my nie dajemy się zmanipulować i zgłębiamy chwyty marketingowe, a
trzeci epizod mamy już za sobą. Dziękuję za uwagę i cześć.
Komentarze
Prześlij komentarz