Recenzja #1 - Robert T. Kiyosaki "Bogaty ojciec, biedny ojciec"

  Witam w pierwszej w historii mojego bloga pełnoprawnej recenzji książki. W celu własnego rozwoju zakupiłem bestsellerową powieść „Bogaty ojciec, biedny ojciec”. Autorem książki jest Robert T. Kiyosaki – Amerykanin pochodzenia Japońskiego, który po znakomitych wynikach sprzedaży swojej pierwszej książki zdecydował się posklejać fragmenty tekstowe z komputera i złożyć je w znakomity poradnik finansowy.


    Książka składa się z dziesięciu rozdziałów ułożonych w dwie partie tematyczne. Po wstępie zaczynają się sześć lekcji, które są przytoczeniami słów bogatego ojca wyjaśnionymi przez Roberta. Następnie w dziale „Początki” poznajemy główne przeszkody, które stoją na drodze do niezależności finansowej, początki kariery finansowej oraz rozdział „Czy wciąż chcemy wiedzieć więcej?”. Zanim jednak opowiem o swoich refleksjach  przedstawię treść książki dowiedzmy się czegoś o narratorze. Robert pochodził z dobrze wykształconej rodziny, której motywem przewodnim było „ucz się i znajdź pewną pracę”. W czasach młodości naszego narratora świat bardzo szybko się zmieniał i myśl, której poświęcała się jego rodzina była już przestarzała, nieaktualna, a wykształcony ojciec wciągnięty był w wyścig szczurów, życie od wypłaty do wypłaty i choć jego zarobki były całkiem dobre został nazwany biednym ojcem z powodu braku niezależności finansowej oraz pracy dla pieniędzy. Osobą o sprzecznych poglądach do był tata kolegi Roberta – Michała, który miał własną firmę na Hawajach (gdzie rozgrywa się akcja pierwszych rozdziałów) oraz dobrze prosperujące aktywa. Był zdania, że należy ciągle powiększać swój finansowy iloraz inteligencji i dążyć do finansowej niezależności. Ze względu na to został nazwany bogatym ojcem. Robert codziennie słyszał dwie sprzeczne opinie, dwie możliwości jego przyszłości, dwóch nauczycieli. Postanowił jednak słuchać bogatego ojca, który ciągle dawał jemu i Michałowi lekcje, które budowały w nich postać przyszłego niezależnie finansowo biznesmena. Pierwsza lekcja nosiła tytuł „Bogaci nie pracują dla pieniędzy”, chciałoby się dopowiedzieć „To pieniądze pracują dla nich”. Poznajemy tutaj różnicę między aktywami, a pasywami i na przestrzeni następnych rozdziałów dowiadujemy się jak nie popaść w wyścig szczurów, jakie umiejętności są nam potrzebne do uzyskania niezależności finansowej, w co inwestują bogaci i jaki mają zakres umiejętności, dzięki którym wyróżniają się na tle społeczeństwa i nie muszą borykać się z kredytami, pracą dla pieniędzy, dla pracodawcy, dla podatków rządowych i dla banku. Powiem szczerze, że do tej pory nie znałem nawet podstaw finansowego alfabetu i książka ta otworzyła mi oczy na moją przyszłość, na to czego się uczę w szkole i jaki wizerunek buduje we mnie uczenie się o kwiatostanach, łyku i drewnie oraz codzienne chodzenie do szkoły i praca dla ocen, co później przerodzić się mogło w pracę dla pieniędzy. W książce wielokrotnie powtarzane jest, że należy się uczyć, poznawać wiedzę ze wszystkich dziedzin i nie skupiać się tylko na jednej profesji, na jednym zawodzie, który będzie nas więził i ograniczał od wszechstronnej wiedzy i zamykał w zakładce „mechanik”, „lekarz”, czy nauczyciel polskiego”. Poznajemy również sposoby inwestowania, które z wielką przyjemnością wymienię:


- Biznesy, które nie wymagają obecności
- Akcje
- Obligacje
- Fundusze inwestycyjne
- Nieruchomości generujące dochód
- Weksle
- Opłaty z tytułu praw wartościowych
- Wszystko inne, co ma wartość i generuje dochód.

Są to aktywa, czyli inwestycje, które same robią pieniądze, generują dochód. Są antonimem pasywów, czyli wydatków, które generują rozchód, czyli wydatki.  Kolejnym ważnym zagadnieniem są cztery umiejętności, cztery dziedziny, które wykorzystywane razem stworzą z nas bogatych i niezależnych, a są to : rachunkowość, inwestowanie, zrozumienie rynku oraz prawo. Wszystkich tych umiejętności musimy uczyć się przez całe życie. Powiększają one nasze finansowe IQ. Warto jednak zaznaczyć, że czasem najlepiej wykształcony finansowo człowiek nie jest w stanie wykorzystać swojej wiedzy, a znakomita powieść, o której dziś jest mowa pokazuje jak radzić sobie z emocjami, które hamują kolumnę aktywów. Są to strach, sceptyzm, lenistwo oraz nawyki. Jak sobie z nimi radzić? Jakie zmiany powodują w naszym umyśle i w naszych działaniach? Co możemy osiągnąć, gdy je pokonamy, a jak możemy skończyć, gdy je zlekceważymy? To tylko nieliczne pytania, na które można znaleźć odpowiedź w tej książce. Poza mądrymi słowami i poradami swoją wiedzę możemy podeprzeć na rysunkach przepływu pieniędzy, wzrostu aktywów, pasywów, przychodów i rozchodów oraz licznych powodach dlaczego warto inwestować, być typem inwestora a’la bogaty ojciec.

    Na przestrzeni rozdziałów pojawia się bardzo wiele motywujących treści, ważnych zagadnień, których nie sposób wymienić. Warto sięgnąć po tę książkę, gdyż potrzebujemy umiejętności finansowych, a na ich potrzebę i zastosowanie, a także na ich prostotę otwiera oczy powieść „Bogaty ojciec, biedny ojciec” autorstwa Roberta T. Kiyosaki'ego. Jeśli chodzi o zagadnienia związane z finansami, postanowiłem stworzyć z nimi serię prowadzoną na moim blogu, w której wyjaśnię pojęcia związane z nimi, a posty dopełniać będą tydzień blogowy wypełniając wszystkie dni tygodnia. Po przeczytaniu tej książki mogę wystawić jej pozytywną opinię i takich opinii jest masa, a wszystkie są zasłużone. Postanowiłem również, że przeczytam książkę o rachunkowości i inwestowaniu w aktywa, gdyż są to tak ważne zagadnienia, a poznać je możemy tylko w domu, gdyż szkoła bardziej zapatrzona jest na produkcję przyszłych szczurów. Naprawdę czuję, że jest przede mną wiele nauki, ale bardzo się cieszę, że zdałem sobie z tego sprawę teraz, kiedy szczury oglądam tylko na lekcjach (pozdrawiam nauczycieli). Dziękuję za uwagę i tradycyjnie zapraszam do zajrzenia na mój profil Google+, gdzie codziennie staram się napisać coś ciekawego. Pozdrawiam i cześć.

Tu kupisz najtaniej
Profil Google+

P.S. Wybiło 1500 wyświetleń! Wielkie dzięki, a to taki mały special.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ciekawiej o "Balladynie"

Obrona Balladyny

Czyżby tylko zbierzność zdarzeń? Dobrawa, a Księżniczka Leia