Świat reklam #2


Dzisiaj po raz drugi zabiorę Was w podróż śladami trzydziestosekundowych dzieł sztuki, które podbijają nasze serca i wypełniają współczesną telewizję. Będąc w tej tematyce przytoczę Wam kawałek wywiadu z „głową” telewizji z logiem ze słoneczkiem, która słynie z bardzo długich reklam; zapytany „Dlaczego reklamy na […] są takie długie i trwają aż 10 minut?”, na co adresat pytania odpowiedział – „Bo dłuższych nie można”. Po tej anegdocie przejdziemy do treści drugiej w tej serii reklamy. Esencją tego dzieła podbijającego serca Polaków  jest przeróbka piosenki Schrott nach – Zuppa Romana, co z tłumaczenia na Polski znaczy „Zupa Rzymska”.

Należy zauważyć, że jeśli chodzi o tematykę oryginału można zauważyć duże podobieństwo z Polską Wersją, która prawdopodobnie nosi nazwę „Zupa Romana”. Na pierwszy rzut oka widać tu niezwykły komizm pomysłodawcy, gdyż zamienił tylko pierwsze słowo na wersję polskojęzyczną, a nie zmieniając drugiego nadał nowy sens piosence. W oryginale dowiadujemy się, czym jest dla podmiotu lirycznego zupa Rzymska, a oprócz składników spożywczych znajduje się tu „tarantella”, czyli rodzaj szybkiego włoskiego tańca ludowego, „rigoletto”, czyli opera w trzech aktach i „piękna kobieta, mamma mia!”, co może jednak jest dla niego produktem spożywczym i odkrywamy tutaj jego skłonności do kanibalizmu, ale mam nadzieję, że zrobił to tylko dla rymu. W moim odczuciu owa zupa Rzymska jest takim misz – maszem, co dla spostrzegawczego i szybko łączącego fakty odbiorcy może oznaczać, że reklamowany produkt to połączenie na kształt misz – maszu, a dla fana serialu „Surowi rodzice” łączącego fakt o „kobiecie”, że znajdzie tam swój ulubiony pokarm (coś mi się ostatnio suchar wyostrzył). Kiedy wiemy już dobrze, co autor tekstu starał się zmienić na Polską wersję czas zobaczyć efekty jego pracy śpiewane przez wykfalifikowanego statystę. Słyszymy tutaj uzależniającą melodyjkę oraz rytmiczne wejście wokalisty z łyżką stołową, którą ma zamiar spożywać zaraz „Tradycyjne Polskie Smaki”. Mam dziwne wrażenie, że tekst opierający się na stwierdzeniach o polskości produktu i tradycyjnym smaku są mocno nie na miejscu, gdyż tradycyjne, wyśmienite, polskim smakiem serce chwytające zupy kojarzą nam się raczej z takim domowym rosołem, czy robioną z rosołu z wczoraj pomidorową, która nie może być chemicznym wywarem z podejrzanej folii, ale może czasy się zmieniają, piękne gospodynie domowe zastępowane są przez Romana… a czy to nie w jego zupie była „piękna kobieta”…? I oto dlaczego tradycyjna zupa została zmieniona na Zupę Romana; ale może zbyt pochopnie oceniam nadpobudliwego i niezwykle optymistycznego Romana z dziwnie wesołym głosem? Przekonajmy się, co nam powie o swojej zupie.



„Tradycyjnie wyśmienita, polskim smakiem serce chwyta, to Zupa Romana!

Na letnisku, w blokowisku, czy w schronisku, więc poproszę dziś Zupę Romana!

My kochamy te kluseczki, pomidorki, gulasz (w nowszej wersji flaczki), barszczyk, tradycyjnie palce lizać, pyszne, polskie!”

Pod koniec reklamy dowiadujemy się dlaczego ten smak uważany jest za tradycyjny i niezwykle polski, otóż firma produkująca zupki jest z nami od czterdziestu lat. Cały czas podtrzymuję jednak, że tradycja powinna sięgać korzeniami dalej niż na 40 lat i powinna odznaczać się większą ilością naturalnych składników, ale po tych wesołych minach postaci na reklamie i po ich choreografii przy zajadaniu się polską zupką Romana mogę przypuszczać, że nie boli ich nic na policzku od środka nic, gdy dotykają i nie muszą wiedzieć, co z tym aftem, więc są to szczęśliwi ludzie, a szczęście jest najważniejszym elementem jedzenia i to dla takich doznań sięgać będziemy po zupę Romana, chociaż są troszeczkę zbyt szczęśliwi i możemy przypuszczać, że są tak jakieś substancje pobudzające, ale kto bogatemu zabroni?
Znajdujemy się coraz bliżej końca drugiej przygody w świecie reklam. Z dzisiejszego postu dowiedzieliśmy się, że jedząc zupę Romana nie musimy się martwić, co z tym aftem oraz na konwersacjach wśród śmietanki towarzyskiej będziemy mogli zabłysnąć znajomością oryginalnej wersji zupy Romana. Mam nadzieję również, że dobrze bawiliście się podczas czytania mojego postu i odbije się to na pozytywnej ocenie, wszelkiego rodzaju +1 i udostępnień. W następnej części „Świata Reklam” chciałbym wykorzystać Wasz pomysł, więc czekam na komentarze. To co ostatnio dzieje się na blogu przerasta moje pojęcie i daje mi solidną porcję szczęścia i nowej energii (niczym zupa Romana) i chciałbym podziękować Wam, że jesteście i czytacie. Z mojej strony to tyle, cześć.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ciekawiej o "Balladynie"

Obrona Balladyny

Czyżby tylko zbierzność zdarzeń? Dobrawa, a Księżniczka Leia