Ciekawiej o "Krzyżakach"
Krzyżacy to powieść historyczna, która w swoich akapitach
zawiera masę różnorodnych wątków. Można by rzec, że każdy znajdzie w niej coś
dla siebie. Choć wiele osób narzeka na ogromną ilość stron i czasu, które trzeba poświęcić na ich przeczytanie. Uważam jednak, że choć do najkrótszych nie należy, aby w pełni poczuć
klimat powieści, emocje bohaterów oraz trudności związane z wojną i
zdradzieckimi Krzyżakami trzeba przeczytać wszystkie opisy postaci, budowli i
przeżyć wewnętrznych. Podczas tej lektury nasze słownictwo i zachowanie zmienia
się, a powieść daje nam swojego rodzaju sygnał wzywający do konkluzji, co jest
chyba największą jej zaletą. Choć może nie mogę pochwalić się imponującym
doświadczeniem książkowym, co nieco przeczytałem i osobiście uwielbiam
literaturę, nad którą czasem podświadomie spędzasz wiele czasu, a nie opiera
się to tylko na siedzeniu przed stronnicami książki. Bardzo ciekawe są tutaj
również słowa z odnośnikami do wytłumaczeń. Dzielą się na zwroty łacińskie, staropolskie
oraz te zaczerpnięte z gwary. Moja książka podzielona została na 550 stron, do
których przydzielone zostało 345 odnośników. Są one o tyle ważnym elementem
powieści, że dodają klimatu rodem ze średniowiecza oraz w pewnym stopniu
rozszerzają horyzonty naszego słownictwa. Zwroty łacińskie wypowiadane są w
większości przez księży, głównie podczas modlitw, co sygnalizuje, że w tych
czasach Msze Święte i sakramenty odbywały się tylko po łacinie, a jak podaje
pewne źródło msze w języku ojczystym zostały wprowadzone dopiero pod koniec lat
60. Co do samej treści uważam, że każdy znajdzie tam coś dla siebie, a co do
wielkości literackiej powieści nie możemy mieć wątpliwości. Post mój nie jest w
pełni recenzją, więc nie mam obowiązku umieszczania przebiegu powieści, a treść
tę powinien znać każdy absolwent gimnazjum, więc skoro nie jest ona dla nikogo
tajemnicą czas przejść do ciekawszej części tej mieszanki krzyżackiej.
Wątkiem, który zaciekawi najbardziej młodzież w wieku
gimnazjalnym są oczywiście perypetie miłosne Zbyszka, Danuśki i Jagienki. Niejednokrotnie
słyszymy, że zarówno przedstawicielki płci pięknej, jak i Zbyszko zostali hojnie przez Boga
obdarowani urodą i że czują wobec siebie zauroczenie. W rozdziale XVIII
dokładnie przedstawione są uczucia naszego jedynego potomka Gradów wobec panny
ze Zgorzelic oraz panny Jurandówny. Dowiadujemy się wtedy na jak trudnym
rondzie znalazł się Zbyszko oraz poznajemy uczucia młodego Grada. A mianowicie
dowiadujemy się, że Jagienka „pociąga Zbyszka fizycznie”, a na przypomnienie
momentów, w których „ciągoty” ogarnęły Zbyszka mamy – zdejmowanie jej z
kulbaki, przenoszenie przez strugi, branie jej pod boki i sadzanie na konia,
wykręcanie wody z warkocza, chadzanie z nią po lasach, patrzenie na nią i
„uradzanie z nią”. Szczególne ciągoty ogarnęły jednak Zbyszka, gdy „wiatr nazbyt
z Jagienkową suknią poswawolił”… Myślę, że można rozumieć to dwuznacznie.
Drugim przykładem mojego czepialstwa niedopowiedzenia (czy też przesadzenia z treścią) są zdarzenia, które nastąpiły w Spychowie po powrocie Juranda
z krzyżackich męczarni (pod koniec oślepili go, ucięli mu język oraz prawicę).
Widzimy wtedy wyraźnie, że przybyli poczęli całować jego kolana oraz… ręce!
Pewnie musieli się nieźle napracować, gdyż po pocałowaniu jednej ręki, po drugą
musieli jechać aż do grobu Danvelda w kaplicy. Nieco dalej czytamy też, że
Jurand „na tę wieść wsparł się na łokciach”. Wcześniej wspominałem również o
345 odnośnikach rozmieszczonych na 550 stronach. Niestety autor troszeczkę za
bardzo ufa naszej znajomości archaizmów. Nawiązuję do przykładu „wyzuć z
obierzy – wyciągnąć z matni” – i wszystko jasne. Najciekawszym jednak (moim
zdaniem) przypadkiem są zdarzenia po przybyciu Czecha Hlawy (giermek Zbyszka)
do Spychowa. Głowacz (Hlawa) przybył wraz z Zygfrydem de Lowe, przez którego
Juranda spotkały wszystkie męki związane z niepełnosprawnością i chciał oddać
jeńca dla zemsty w ręce pana ze Spychowa. Jak się później dowiadujemy,
wydawałoby się bezlitosne na męki krzyżackie serce Juranda okazało się
litościwe dla Zygfryda. Najciekawsze jest jednak to, co przekazał gościom
ksiądz Kaleb, który poinformowawszy o ich przybyciu Juranda wyszedł na
gościniec. Otóż powiedział on, że pan „chce ich widzieć”. Nie mogę podważyć
tezy, że Jurand chciałby ich zobaczyć, ale Kaleb mógł poszukać synonimu.
Oczywiście nie śmieję się tutaj z niedopatrzeń powieści, gdyż
cały czas podtrzymuję, że jest to świetna książka, ale po prostu chciałem
zwrócić na to Waszą uwagę. Mam nadzieję, że od teraz baczniej będziecie
przyglądać się szkolnym lekturom.
Komentarze
Prześlij komentarz